W jakim kraju dziś się obudziłeś?
Nie poszedłem na wybory. Nie było takiej potrzeby, bo akceptowałem obu kandydatów i nie dałem się przekonać, że wybór jednego lub drugiego cokolwiek zmieni w moim życiu. Poza tym już trzeci raz zbudziłem się w kraju, przed którym nas trzykrotnie straszono.
Aktualizacja: dziś obudziłem się czwarty raz, ale jak czytam resztę tekstu, to wcale niezaskakująco pasuje mi ona również do sytuacji, jaką mamy tej jesieni. Kursywą zrobiłem w środku mały dopisek :-)
Za pierwszym razem to był 1995 rok i nieporównywalnie większy strach przed powrotem komuchów do władzy. Jeszcze byłem za mały, aby głosować, więc tylko w telewizji obserwowałem jak Wałęsa przegrywa z Kwaśniewskim. Nieznacznie (52:48), ale przegrał. To był wielki szok. Miało być źle. Miało być bardzo źle. Było? Drugi raz 10 lat temu, kiedy Tusk przegrał o włos z Kaczyńskim (55:45). Ileż to osób zarzekało się, że wyjadą z kraju, bo Lechu prezydent to koniec dla Polski. 5 lat temu Komorowski zaledwie kilkoma punktami pokonał Jarka. Polska zawsze była podzielona i jakoś dawaliśmy sobie z tym radę.
Przy tamtych wyborach, dzisiejszy wybór na Dudę to żaden dramat, a być może będzie podobnie jak z Kwachem, który najpierw był znienawidzony przez połowę kraju, a drugą kadencję wygrał w cuglach. Jeśli Duda odetnie pępowinę łączącą go z Kaczyńskim i nie wejdzie w klimaty Smoleńsko-agenturalne, to może być najlepszym prezydentem III RP. Jak większość narodu początkowo traktowałem go jako człowieka znikąd, ale dokonał niemożliwego i wygrał przegraną kampanię. Od dziś jest moim prezydentem i całkiem dobrze się z tym czuję.
Chyba nie ma przypadku w tym, że na wieczorze wyborczym nie było Kaczyńskiego. Jeśli partia rozegra mądrze kampanię parlamentarną, opierając ją na Dudzie, to nie wróżę niczego dobrego Platformie. Zresztą nie tylko jej. PiS ze starym Kaczyńskim niczego nie umiał wygrać od lat. SLD ze starym Millerem praktycznie nie istnieje. PSL ma swój marny elektorat i od 20 lat gra rolę koalicjanta. Bronek wdupił, Tuska nie ma, Palikot wdupił, Kopacz jest zbyt słaba, by pociągnąć partię, a Kukiz to wielka niewiadoma, choć skłaniam się ku przypuszczeniom, że skończy z dyszką poparcia, bo sprytnie prowadzony Duda=Pis odbierze mu roszczeniowców i zostawi tylko naiwnych antysystemowców.
Aktualizacja: Powyższy akapit okazał się w dużym stopniu proroczy. Duda po kilku miesiącach prezydentury wzbudza więcej sympatii niż wrogości. SLD umarło, PSL nad grobem, Palikot umarł, Kopacz okazała się zbyt słaba i dokładnie przewidziałem poparcie dla Kukiza. Nie przewidziałem poparcia dla Petru, który teraz ma najlepszą szansę, aby na gruzach PO zbudować… drugą PO. Nie wiem czy mu się to uda, bo ma mało czasu. Donald Tusk za rok wraca, a do kolejnych wyborów aż 4 lata. A Tusk za rok, za dwa będzie bardzo silny. No ale wracając do dzisiaj…
To wszystko zwiastuje wielkie zmiany jesienią, ale już wyniki wyborów w pierwszej turze pokazały, że zmienia nam się w kraju klimat. Obawiam się, że po latach względnego spokoju, zaczynają się czasy ludzi nastawionych „przeciwko czemuś”. Z zazdrością patrzę na Irlandczyków, którzy przed paroma dniami zalegalizowali małżeństwa jednopłciowe, bo choć problemy gejów (i pedałów) w ogóle mnie nie obchodzą, to dostrzegam, że jako społeczeństwo żyjemy jeszcze w poprzednim systemie i nie jesteśmy gotowi na większą tolerancję dla mniejszości i wprowadzanie zmian, które i tak trzeba będzie wprowadzić. Cywilizowany świat odcina się od katolickich przekonań, które w ogromnym stopniu hamują rozwój, bo tyczy się to także takich spraw jak aborcje, in vitro czy antykoncepcja. Wielotygodniowe kłótnie o pigułki „dzień po” udowodniły wszystkim, że nawet w tak błahych sprawach potrafimy być przeciwko czemuś. Do tego dochodzi pokolenie roszczeniowców, którzy jeszcze niczego dobrego dla kraju nie zrobili, a już im się wszystko należy. 20 procent Kukiza nie wzięło się z Księżyca.
Jak sobie pododajemy te wszystkie procenty i zbierzemy do kupy społeczeństwo, które ciągle jest niezadowolone, to wyjdzie nam naród bardzo wkurzonych ludzi, bo powód, by na coś się wkurzać – zawsze się znajdzie.
Wybory niczego nie zmienią poza nastrojami społecznymi, które prawdopodobnie nie będą sprzyjać ludziom bezproblemowym. Takim jak ja.
Obudziłeś się dziś w tym samym łóżku, co zwykle i w takim samym kraju, jaki był wczoraj i rok temu. Jest tylko jedno pytanie, które powinieneś sobie zadać: co zrobisz w tym tygodniu, aby za rok żyło ci się lepiej?